Kotlety wołowe z duszoną cebulą

Zobaczyłam wołowinę w sklepie i od razu przypomniało mi się danie, które serwuje mój Tata. Uwielbiamy je wszyscy i gdyby brzuchy pozwalały, to zjedlibyśmy każdą jego ilość. Ja po tylu latach gotowania dopiero teraz odważyłam się je skopiować. No i cóż... Przygotowanie takich kotletów nie wydaje się być skomplikowane, ale to tylko pozory. Mąż się zajadał, bo były naprawdę bardzo smaczne, ale ja uważam, że muszę jeszcze potrenować, żeby dogonić mojego Tatę :) Spróbujcie, to super kotlety, a cebulka na zimno jest rewelacyjna jako smarowidło do chleba. 

Składniki:
50 dkg mielonego mięsa wołowego (wystarczy na 8 małych kotletów)
1-2 żółtka (jeśli jajka są duże, wystarczy tylko jedno żółtko)
8-9 dużych cebul
olej i smalec
sól, pieprz
ziemniaki (wedle uznania)
ogórki kiszone
 
Ważne, żeby wołowina była naprawdę świeża. Najlepiej też kupić cały kawałek i zmielić go w domu, albo poprosić o zmielenie go przy Was w sklepie. Nie kupujcie pakowanego mięsa mielonego, bo te kotlety to praktycznie tylko i wyłącznie wołowina.

Zaczynam od cebuli, bo potrzeba trochę czasu, żeby się udusiła. Wszystkie cebule kroję w pióra. Na patelni rozpuszczam pół kostki smalcu, wrzucam cebulę i duszę do miękkości. W tym daniu to cebula musi być mocno doprawiona i pikantna. Ważne, żeby dusić ją na "wolnym" ogniu i często mieszać. Ma być miękka, a nie przyrumieniona i lekko chrupiąca.

Do zmielonego mięsa dodaję tylko żółtko i trochę oleju. Wyrabiam na gładką masę. Nie przyprawiam - mięsa nie solimy, bo kotlety będą twarde. Robię kotleciki i smażę na patelni. Nie mogą się smażyć długo, bo to też sprawi, że będą twarde. Z wierzchu mają być przyrumienione, a w środku miękkie i przede wszystkim nie surowe. Niektórzy lubią krwistą wołowinę, ale te kotlety smakują najlepiej, kiedy mięso w środku jest jasnobrązowe i suche. 

Ja kotlety podałam tak, jak robi to zawsze mój Tata. Na kotlety wyłożyłam pikantną cebulę, obok nich ziemniaki i ogórki kiszone.

Smakowało prawie tak dobrze, jak w domu :)