Muszę uprzedzić, że te bułeczki robiłam pierwszy raz. Do tej pory nigdy nie podjęłam się próby zrobienia ciasta drożdżowego. Nie miałam zbyt dobrych wspomnień związanych z drożdżami, kiedy próbowałam kilka razy usmażyć racuchy. Ciasto nigdy nie wyrosło tak, jak powinno i racuchy wychodziły mi takie "klapnięte". Tym większe miałam obawy teraz przy drożdżówkach. Wszystko jednak się udało i z maleńkich kulek ciasta wyrosły mi piękne, puszyste buły! :) Muszę podziękować autorce bloga Moje Wypieki, bo to na jej przepisie się opierałam.
Składniki na 13 dużych drożdżówek:
Ciasto
550 g mąki pszennej
30 g świeżych drożdży w kostce
3 łyżki roztopionego masła
1 szklanka podgrzanego, ale nie gorącego mleka
1 jajko
2 żółtka
3 łyżki cukru (jeśli chcecie możecie dać więcej, ale bułki będą bardzo słodkie)
szczypta soli
Nadzienie
kostka twarogu półtłustego
2 łyżki mleka
cukier - wedle życzeń
Kruszonka
0,5 szklanki mąki
0,25 kostki masła
3 czubate łyżki
Ok, przyznam się - bardzo się bałam, że polegnę przy cieście drożdżowym :) Dla mnie byłaby to moja mała, osobista porażka. Starałam się więc wczytać dokładnie w przepis i okazało się, że to wcale nie jest takie skomplikowane. Postaram się jak najdokładniej napisać Wam, jak przygotowałam ciasto.
Zaczęłam od rozczynu. Całe mleko podgrzałam lekko w garnku, odlałam pół szklanki mleka i w nim rozpuściłam drożdże. Zawartość szklanki przelałam do dużej miski, dodałam dwie "garści" mąki i cały cukier. Wszystko delikatnie wymieszałam, ale niezbyt dokładnie. Żeby mieć pewność, że temperatura do wyrastania ciasta nie będzie zbyt niska, do zlewu wlałam bardzo ciepłej wody i wstawiłam do niej miskę z rozczynem. Po ok. 15-20 minutach, kiedy rozczyn lekko "spuchł" i pojawiły się w nim bąbelki powietrza, dosypałam do niego resztę mąki, roztopione masło, pozostałe mleko, jajko i żółtka oraz szczyptę soli. Wyrobiłam dokładnie ciasto, przykryłam miskę bawełnianą ściereczką i ponownie wstawiłam do ciepłej wody do zlewu. Tak rosło sobie ok 1,5h.
W tym czasie przygotowałam sobie nadzienie - twaróg z cukrem i mlekiem. Odstawiłam je, żeby cukier się rozpuścił i wymieszałam dokładnie, żeby składniki dobrze się połączyły.
Jeśli będzie robić ciasto drożdżowe to nie przejmujcie się tym, że przed wyrośnięciem jest ono bardzo klejące. Takie ma być :) Jak wyrośnie i oprószycie je delikatnie mąką, będzie miało idealną, miękką konsystencję. Ciasto przy wyrastaniu ma co najmniej podwoić swoją objętość. Moje wyrosło naprawdę pięknie :)
Wyrobiłam je jeszcze raz - oklapło delikatnie, ale było miękkie i puszyste. Podzieliłam ciasto na 13 jednakowych kulek. Każdą z nich lekko spłaszczyłam i nałożyłam na ciasto czubatą łyżeczkę twarogu. Zawinęłam podobnie jak pieroga i uformowałam ponownie kulkę. Wszystkie nadziane kulki ciasta ułożyłam na blaszce wysmarowanej masłem i oprószonej mąką.
Mój piekarnik ma funkcję "wyrastanie ciasta", dlatego z przyjemnością z niej skorzystałam i blacha z bułeczkami do pieczenia spędziła pół godziny w piekarniku.
Jeśli nie macie takiej funkcji w piekarniku to ciasto należy przykryć ściereczką, żeby nie obeschło i odstawić w miejsce, gdzie będzie mogło sobie wyrosnąć.
Kiedy gotowe do pieczenia bułki wyrastały, przygotowałam kruszonkę. Wszystkie składniki - mąkę, miękkie masło i cukier - wymieszałam w misce, wyrabiając między palcami drobinki kruszonki.
Na sam koniec przed pieczeniem bułeczki posmarowałam białkiem roztrzepanym z niewielką ilością mleka i posypałam je kruszonką. W moim elektrycznym piekarniku rozgrzanym do 190 stopni (góra-dół) piekły się ok 20-23 minut, a po upieczeniu wystygły na kratce.
Robiłam je późnym wieczorem, a kiedy rano wstałam okazało się, że mąż zabrał połowę do pracy :)
2 komentarze:
Piękne
Bardzo dziękuję! Byłam zaskoczona, że tak wyrosły, ale teraz nie boję się już ciasta drożdżowego :)
Prześlij komentarz